michael jordan
menu chicago bulls multimedia inne o_stronie
licznik
Jesteś

osobą która odwiedziła stronę
od 27.XII.2001
buttony
Chcesz się wymienić buttonami?
Wyslij maila

megapliki.pl serwis koszykarski
belka
menu

O negatywnym wpływie Michaela Jordana na rozwój NBA...
Dodał: jordan Dnia: 01 Mar 2004 Dział:

Michael Jordan. Znacie tego Pana? Jaaaasneeee! Kim On jest? Koszykarzem? Brawo! Świetnym koszykarzem? Brawo! Najświetniejszym z całego panteonu świetnych? Większość z nas odpowie zgodnie chórem: taaaaakk!
Ale Mike to ktoś więcej. To ikona prawdopodobnie najwspanialszej, najbogatszej, najbardziej globalnej, owianej legendami, wspomnieniami i setkami fantastycznych, historycznych momentów, ligi sportowej na Świecie - NBA. Co tam NBA! NIE BYŁO i nie ma drugiego takiego sportowca, który miałby podobny wpływ na rozwój dyscypliny sportowej na całym świecie! Michael to również uosobienie mitu. Pięknego mitu - American Dream. Niechciany w szkole średniej chłopak staje się megagwiazdą. Kosmiczną gwiazdą!

Kariera Mike'a jest niczym z bajki. Piękna, dramatyczna, interesująca, nieco wzruszająca, fantastyczna i zawsze kończy się happy-endem (czyt. zwycięskim rzutem). Nie mogę Wam powiedzeć wiele, bo wszystko zostało już wypowiedziane.
Poczynając od decydującego rzutu w Final Four i zdobyciu mistrzostwa NCAA jako freshman, po zwycięstwie nad Georgetown Hoyas z niejakim "Hoya Destroya" na czele, poprzez niebiański ("Tonight I saw God in basketball shorts" - Larry Bird) mecz w play-offs '86, kosmiczny statystycznie sezon 1986-87, pojedynki z Wilkinsem i Drexlerem w konkursach wsadów, pierwsze MVP w 1988r, koszykarskie bitwy z "Bad Boys" z Detroit, pierwsze mistrzostwo i udowodnienie swojej wyższości nad Magicznym Graczem oraz niezapomniany layup z przełożeniem piłki z ręki do ręki (kiedy pierwszy raz TO zobaczyłem, zacząłem skakać po pokoju, a następnie pobiegłem na boisko i zacząłem grać i grać i grać..... ), kolejne mistrzostwo i nieprawdopodobne zawody przeciw Clyde'owi, historyczne igrzyska w Barcelonie ( "I think, that 100 years later people will rate these two weeks as the most important in basketball history" - Rick Ewelts, prezes NBA Properities Inc. ), kapitalne finały Bulls-Suns, owiana legendami przerwa na grę w baseball, powrót i 55 pkt vs. Knicks w czwartym występie po powrocie, 72 zwycięstwa i walka z The Glove i Reginmanem w finale, dwa finały z Utah i , jakżeby inaczej, dwa zwycięstwa, The Shot, powrót do ligi w garniturze, a później potwierdzenie swojej klasy jako Wizard w wieku 40 lat...
Łezka się w oku kręci, prawda?

Prawda, prawda. I w tym momencie możnaby napisać "koniec", obejrzeć jakiś mecz Bulls i do końca dnia rozpływać sie nad wielkością Michaela...

...Ale ja tego nie zrobię! Dlaczego? Bo chciałbym Wam uświadomić jak wiele złego uczynił Michael Jordan dla NBA!
Pewnie wielu z Was teraz puka się w czoło, czytając te słowa. Ale spokojnie! Uwierzcie mi, że za chwilę zmienicie zdanie

Śęgnijmy do żródeł. Biografię MJ-a przedstawiłem już w telegraficznym skrócie, ale warto dokładniej przyjrzeć się początkom kariery Jordana. Mike wstąpił do ligi w 1984 roku. Niewiele wcześniej pojawił się tutaj niejaki David Stern. Bystry chłopak. Już byli Magic i Larry. Obaj grali tak, jak w ogólnym mniemaniu powinno się grać - świetnie indywidualnie i z sukcesami zespołowymi. Pomimo, iż byli diametralnie różni, obaj cieszyli się takim samym, wielkim szacunkiem. Sprytny David i jego koledzy wpadli na doskonały pomysł, aby zacząć promować ligę w oparciu o tych dwóch. Notabene ówczesni włodarze ligi byli prekursorami w tak świetnym i nowoczesnym promowaniu ligi (nie tylko koszykówki) na świecie. NBA miała się świetnie. Ale minęło trochę czasu i pojawiła się potrzeba nowych gwiazd. Wtedy (tj. ok. '87r) pojawił się Mike.... Yeah, on miał wszelkie dane ku temu aby być gwiazdą. Choć to nie były jeszcze czasy, kiedy 18-letnich dzeciaków, których uważa się za kolejnych "następców", wszyscy dostrzegali potencjał smukłego obrońcy z Chicago.
Łączył w sobie wszystkie cechy najlepszych graczy przeszłości: efektywność i umiejętności strzeleckie Larry'ego Birda, "showmeństwo" Magica i wsady Dr. J. Posiadał coś więcej. Jego ruchy były zupełnie niespotykane, bajeczne, kocie, płynne. Był doskonały tak w kończeniu akcji jak i niedopuszczaniu do robienia tego samego przez rywala. Był pewny siebie i silny psychicznie. Wszystko to sprawiło, że David Stern postanowił oprzeć marketing ligi na Jordanie. A to, co nastąpiło później to już, jak to się mówi, historia...
Faktem jest, że Michael dalece wyprzedził oczekiwania i nadzieje władz ligi...

"Everyone wants to be like Mike"... Znacie ten slogan?
To hasło wiele mówi i ma wiele wspólnego z moim tematem.
Dlaczego?
Powodów jest wiele...
Michael Jordan stał się legendą. Legendą tak wielką, że trudno jest komukolwiek zbliżyć się do tego poziomu.
Często słychać obecnie słuchy, że współczesna NBA to nie to samo, że kiedyś to były czasy itp.....
Gdzie tkwi przyczyna? Przyczyna tkwi w tym, że każdy kolejny gwiazdor jest uważany jedynie za następcę Mike'a. Ludzie nie potrafią zapomnieć o Jordanie. Włączaja telewizję, oglądają mecz, a następnie wzdychają za Michaelem. Mam tu na myśli przeciętnych ludzi, a nie takich maniaków jak np. my, tj. ludzie z forum . Następnym razem już meczu nie obejrzą, bo nie gra Jordan, a powiedzmy sobie szczerze, ze "dzięki" kampanii marketingowej i propagandzie prowadzonej przez NBA i firmy sponsorujące MJ-a w latach 90-tych, w świadomości przeciętnych kibiców utrwaliło się przekonanie, że MJ jest koszykarskim bogiem a reszta graczy to w mniejszym lub większym stopniu koszykarscy nieudacznicy
Poziom oglądalności NBA spada głównie dlatego, że nie ma już Michaela...
Gwiazdy, gwiazdy... Niektórzy mówią, że obecne gwiazdy są słabsze niż te z przeszłości. Bullshit! Prawda jest taka, że dobrzy zawodnicy są zawsze świetni. Brakuje tylko takiej ikony, jaką był Jordan. Jego pozycja była niepodważalna, a reszta zawodników równała do jego poziomu. Przeciętny kibic był zaślepiony i bezgranicznie wierzył w doskonałość Mike'a. Nawet jeśli zawodzili pozostali gwiazdorzy, pozostawał Mike. Takie było przekonanie. Może nawet słuszne, choć wykreowane w dużym stopniu przez machinę propagandową NBA i kilku firm, którym na tym zależało . A dlaczego nikt nie wspomina o Pippenie ?! Michael miał szczęście, że miał u swego boku takiego gracza - supergwiazdora o mentalności role playera...
"High Flyin'...". Taaak, MJ był doskonałym dunkerem. Iluż to młodych chłopców chciało robić wsady tak jak Michael...
I co z tego wynikło? Ano to, że jest obecnie wielu świetnych dunkerów, nie mających większego pojęcia o samej grze i nie potrafiących nawet dobrze rzucić z dystansu. Taka prawda... A są to "ofiary" marketingu opartego na MJ !
Money... Trzeba sobie uświadomić, że to nie władze ligi, ani tym bardziej Magic czy Bird mieli wpływ na gigantyczny wzrost popularności NBA. Tak naprawdę to Michaelowi liga powinna zawdzięczać to, że jest obecnie na tym poziomie, na którym jest. W czasie kariery Jordana liga przeistoczyła się z organizacji sportowej w organizację dochodową. Wielkie pieniądze były i są magnesem. Jordan jest czubkiem góry lodowej. To on zarabiał 33 miliony $$$ w sezonie 1997/98. Od niego zaczął się boom na płacenie zawodnikom ogromnych kwot w kontraktach. Niestety tam gdzie są wielkie pieniądze, tam wkrótce pojawi się też wielki syf
Przykład? Wielu zawodników w pogoni za pieniędzmi i z chęci dorównania Jordanowi stosuje wysokokaloryczne diety
Władze ligi nie chcą robić rewolucji i dlatego nie ruszają tego g****. G****, które śmierdzi coraz bardziej. Przykładów jest więcej, a liga nic z tym nie robi bo liczy się kasa i trudno jest nagle przerwać pewne postępujące procesy, bo może dojść do nieprzyjemnych sytuacji i kurek z $$$ może zostać zakręcony. A to jest efekt komercjalizacji. I nie będę tutaj wspominał, kto był pierszym "graczem-biznesmenem", od którego to wszystko się zaczeło...
Czy nie sądzicie, że jeśli tak dalej pójdzie, to może się okazać, że NBA odniosła więcej strat aniżeli korzyści z kariery MJ-a ?
Wprawdzie aktualnie liga nadal trzyma się dosyć mocno, ale cały czas można zaobserwować tendencję spadkową na wielu płaszczyznach . A to jest bardzo niepokojące...
Niejednokrotnie zostało powiedziane, że liga "po" Michaelu Jordanie jest zupełnie inna, niż była przed jego przyjściemi już nigdy nie będzie taka jak kiedyś. Tylko pytaniem jest, ile na tym NBA straci, a ile zyska. Od czasu jego odejścia jak narazie raczej więcej traci...
KONIEC

Ps.1 Ten tekst nie ma na celu niczego manifestować, ani tym bardziej krytykować osoby Michaela Jordana. Napisałem go z wewnętrznej potrzeby wyrażenia przemyśleń, które "siedziały" w mojej głowie i bez przerwy powracały... Mimo to, mój pogląd na wkład Mj-a w rozwój basketu jest inny. A ten tekst to tylko, jak już powiedziałem, zlepek przemyśleń...
Ps.2 Ten tekst nie dotyczy PERSONY Michaela Jeffreya Jordana, lecz POSTACI Michaela "His Airness" Jordana. Kto dostrzega różnicę - chwała mu za to. Kto nie - trudno...
Ps.3 Wiem, że pewnie posypie się w moją stronę fala krytyki, ale liczę sie z tym, bo wiem, że nie wszyscy zrozumieją o co tak naprawdę mi chodzi
Ps.4 Spróbujcie przyjąć podobny tok myślenia jak ja. Oceńcie efekty...
Ps.5 Tekst dla niektórych może być nieco kontrowersyjny, ale może wywoła jakiś ruch na forum wobec małej "po-all-stars-weekend-owej" posuchy i genialnych topiców Mr. Slam Dunka...

autor: Chriss


Komentarze:
nick:
mail: (optional)

Wpisz kod z obrazka
Security Image

smile: smile wink wassat tongue laughing sad angry crying 
sonda
forum2
subskrypcja lista mailingowa
Jeżeli chcesz otrzymywać informacje o nowościach w serwisie, wpisz poniżej swój adres email.



wyszukiwarka szukaj znajdz
ramka_dol Kliknij i nakarm głodne
dziecko z serwisem
www.MichaelJordan.pl
akcja pajacyk
ramka_dol
ramka_dol